publikacje

50/20 Szkice i eseje na dwudziestolecie Międzynarodowego Centrum Kultury

2011

Dwudziestolecie działalności Międzynarodowego Centrum Kultury postanowiliśmy uczcić wydaniem publikacji, która z jednej strony podsumowałaby dwadzieścia lat przemian w Polsce, Europie i świecie, z drugiej – mogłaby stać się prognozą na nowa dekadę. Do podzielenia się przemyśleniami i doświadczeniami zaprosiliśmy Przyjaciół z Polski i zagranicy. Nie odmówili!
Refleksje zawarte w książce współtworzonej przez pięćdziesięciu autorów z wielu krajów osnute są wokół trzech kluczowych zagadnień: Europy i dialogu; dziedzictwa i pamięci; kultury i rozwoju. Odnoszą się one wprost do misji MCK. Chcemy nowocześnie myśleć i mówić o przeszłości. Wkomponować ją w nieuchronną zmianę, której jesteśmy uczestnikami.

Shlomo Avineri
Kraków – miasto pokonujące granice

[...] Pierwszym, w pewien sposób paradoksalnym krokiem na tej drodze było oparcie się właśnie na prowincjonalności Krakowa i jednoczesne wykraczanie poza nią. Tego, że miasto nie jest stolicą Polski, nie postrzegano już jako przeszkody i utrudnienia, przekształcono to w ważny atut. Skoro Kraków nie miał już etykiety stolicy kraju – i w związku z tym przestał być stale posądzany o tajne plany polityczne, Realpolitik i skryte marzenia o zdobyciu większych wpływów, a kto wie, może nawet o rekonkwiście – mógł interesować się najbliższymi sąsiadami w bardziej swobodny sposób, bez wzbudzania podejrzeń czy nieufności. Mógł zatem odwoływać się do swojej przeszłości – kulturalnej, artystycznej, architektonicznej, językowej – wykraczającej poza krępujące granice współczesnej Polski, wyznaczone przez rozbiory i wojny światowe, niejednokrotnie narzucone przez obce mocarstwa ze Wschodu i z Zachodu, wbrew woli polskiego społeczeństwa. Dzięki temu Kraków mógł zwrócić się ku swojej austriackiej przeszłości, co połączyło go nie tylko z Wiedniem, Pragą, Budapesztem i Bratysławą, ale także ze Lwowem, Czerniowcami i Koloszwarem (obecnie Kluż-Napoka).


Rupert Graf Strachwitz
Moja wizja Europy

Na koniec trzeba powiedzieć o jeszcze jednym istotnym punkcie oparcia dla Europy. Jakie kraje mogą wejść w skład Europy zjednoczonej w Unii? Norwegia, Szwajcaria czy Lichtenstein nie budzą żadnych dyskusji. Ale już Turcja wywołuje spory. A krajów takich jak Ukraina, Armenia czy Gruzja nie wpuszcza się nawet do unijnego przedpokoju. Członkostwo Libanu, Izraela czy Palestyny wydaje się wręcz absurdalne, choć nasze dzieje są związane z tamtymi stronami. Bo przecież, historycznie rzecz biorąc, kołyską, w której narodziła się Europa, jest basen Morza Śródziemnego – mare nostrum. Wzgórza Golgoty, Akropolu i Kapitolu to cokoły, na których wspiera się duch i kultura Europy. Bizancjum, Konstantynopol i Istambuł w fazie przejścia od starożytności do średniowiecza zachowywały i podtrzymywały tradycję, którą dziś sobie cenimy, nazywając ją europejską. Dawna Europa okalała Morze Śródziemne – sięgała Północnej Afryki, Egiptu, Palestyny i Azji Mniejszej. Czy naprawdę nie możemy tym regionom dać szansy wejścia do Europy? Ekonomiści mają na to pytanie jasną – negatywną – odpowiedź. Europa nie jest jednak ideą ekonomiczną, lecz kulturową. W mojej wizji Europa traktuje poważnie swoją historię również w tych przypadkach, gdy przystąpienie do niej nowych Europejczyków wydaje się sprawą bardzo trudną.


Rafał Wiśniewski
Jak z brzydkiego kaczątka…
Czyli o przeszłym i przyszłym dwudziestoleciu wizerunku Polski na arenie międzynarodowej


Nadchodząca dekada aż do 2020 roku będzie zapewne ostatnim etapem inwestowania przez Polskę w najważniejsze instytucje i spajającą je infrastrukturę, których brak był skutkiem naszej historii z lat 1939–1989. W latach 2020–2030 będziemy już nie tylko „normalną” europejską demokracją i gospodarką, ale staniemy się także krajem o „normalnej” infrastrukturze autostrad, połączeń kolejowych i lotnisk, o „normalnej” sieci głównych instytucji kulturalnych, hoteli, a może nawet i uniwersytetów. Wówczas naprawdę tylko i wyłącznie od nas zależeć będzie codzienna współpraca i promocja międzynarodowa, zmierzająca do tego, aby Polska nikomu nie jawiła się jako kraj jedynie „normalny”, a tym bardziej „przeciętny”, „nijaki” czy „nieatrakcyjny”. W nadchodzących latach mamy nie tylko szansę w sferze polityki, gospodarki i kultury zająć na arenie międzynarodowej miejsce godne naszego potencjału, ale także poprawić swą „lokatę” jako państwo i społeczeństwo, które osiągnęło sukces po dekadach naprawdę strasznej historii. Takie przykłady są współczesnemu światu potrzebne, bo na początku XXI wieku wciąż (znowu?) popularne są koncepcje osiągania sukcesu na skróty – do bogactwa bez demokracji, bez poszanowania elementarnych wartości, bez solidarności. My tymczasem mamy okazję pokazać, że wierność ideałom i wartościom jest nie tylko możliwa, ale wręcz opłacalna. Możemy jednocześnie zmienić paradygmat własnego postrzegania tragicznej polskiej historii i spojrzeć za siebie (na siebie?) z dumą, a nie tylko współczuciem, ponieważ mimo trudnych doświadczeń potrafiliśmy wyjść z potwornego XX wieku jako zwycięzcy.
Aby tak się jednak stało, potrzebne jest – obok wieloletnich inwestycji w produkty, oferty, instytucje i infrastrukturę – także intensywne myślenie o przekazie, jakim chcemy się jako Polska dzielić ze światem, przynajmniej najbliższym, tym europejskim. Przekazem na temat nas samych, naszej historii, współczesności i ambicji na przyszłość, ale także przekazem na temat głównych procesów zachodzących na naszym kontynencie i na świecie, czasami wyrastających z bardzo odległych od naszych własnych doświadczeń. Szczególnie wtedy będą nam potrzebne ośrodki dające możliwość refleksji nad samymi sobą oraz nad bliższym i dalszym otoczeniem.

powrót na stronę główną » powrót do wyników wyszukiwania »