publikacje

Kraków i Norymberga w cywilizacji europejskiej

2005

Autorzy analizują rolę obu miast w dziejach Europy, a także podobieństwa i różnice dróg ich rozwoju. Mimo odmiennego kontekstu politycznego i gospodarczego, wiele je łączyło, co jest ważne dla ponadnarodowych dziejów Europy, zwłaszcza dzisiaj, gdy kształtuje się nowe oblicze kontynentu. Heiko Bandilla, Helmut Beer, Andrzej Chwalba, Thomas Eser, Ulrich Großmann, Christoph Hölz, Jan M.Małecki, Jacek Purchla, Agnieszka Sabor, Hans-Christian Täubrich, Piotr Winskowski, Jerzy Wyrozumski, Zdzisław Żygulski jr.

Andrzej Chwalba, Kraków – doświadczenie totalitaryzmów. 1939-1989

Trudno zaprzeczyć, że wybór Krakowa na stolicę Generalnego Gubernatorstwa przez Hansa Franka był trafny. We wrześniu 1939 r. Kraków dysponował wszystkim, co odpowiadało wyobrażeniom nowego „władcy” o majestacie, miejscu godnym i wyjątkowym. Był też idealnym miastem na rezydencję generalnego gubernatora. Wkrótce zresztą jego „poddani”, Polacy, zaczęli nazywać ów kraj „Frankonią” – od nazwiska gubernatora. Ta nie pozbawiona szczypty ironii nazwa nie miała – rzecz jasna – nic wspólnego z niemiecką Frankonią, której stolicą jest Norymberga.

Nie można zapominać, że Kraków miał tradycję miasta niemieckiego, między innymi dzięki lokacji na tzw. prawie magdeburskim (o którym skądinąd wiadomo, że nie powstało w samym Magdeburgu, ale zostało zapożyczone z zachodnich miast Europy). Przez wzgląd na tę tradycję miał być pierwotnie – jako Kraków – włączony do Rzeszy. Tak się jednak nie stało. Nowa stołeczność Krakowa okazała się jednak tyleż niespodziewana, co nieokreślona. Samo Generalne Gubernatorstwo było bowiem tworem przejściowym i, co za tym idzie, dość enigmatycznym: quasi-państwo o niesprecyzowanym ustroju miało do końca wojny niewyraźne perspektywy – było swoistym Nebenlandem. Taką też „stolicą” był Kraków-Krakau. Nie sposób odnaleźć dla niej jakichkolwiek historycznych analogii. Owa stołeczność nie była polska, lecz od początku niemiecka, tym bardziej nie nawiązywała do roli, jaką pełniły Bratysława czy Zagrzeb, jeśli odwołać się do najbliższych, środkowoeuropejskich przykładów.

Jaką wizję miał Hans Frank? Na to pytanie nie da się odpowiedzieć bez przywołania przykładu Norymbergi. Ona wyznaczała kryteria, jakie spełnić miało Miasto, o którym marzył i które projektował. Projekty zakładały zresztą reinterpretację przestrzeni kulturowej miasta. Wizja była na tyle ambitna, że w r. 1941 gubernator i jego otoczenie mówiło już o Krakowie jako lepszej i bogatszej Norymberdze.

Poszukując przełożenia owych koncepcji na realizacje, spójrzmy w pierwszej kolejności na zachodnie dzielnice Krakowa. Już przed wojną ta część miasta oferowała bardzo dobre warunki do życia i pracy. Pod względem architektury i urbanistyki nie ustępowała najlepszym ówczesnym rozwiązaniom europejskim. Z tego też względu od samego początku przeznaczona była na dzielnicę niemiecką. Okres okupacji nie oznacza zatem kresu inwestycji i rozwoju. Przeciwnie, wznoszone wówczas budynki cechowała wysoka jakość. Przetrwały zresztą do dziś. W rezultacie Kraków był jedynym miastem Generalnego Gubernatorstwa, w którym władze niemieckie sporo inwestowały. Oczywiście nie z myślą o dotychczasowych mieszkańcach – obcoplemieńcach według ówczesnej nomenklatury – lecz o Niemcach, którzy wypełnić mieli życiem przestrzenie germańskiego Krakau. Polaków zamierzano stopniowo przesiedlać na prawy brzeg Wisły, do Podgórza, niegdyś odrębnego miasta.

Na początku usuwano mieszkańców z najlepszych domów w najatrakcyjniejszych rejonach. Wszak nowi lokatorzy nie powinni byli dzielić domów i dzielnic z „podludźmi”. Należy przypomnieć, ze pod względem ilości Niemców Kraków znacznie przewyższał Warszawę: samych cywilów mieszkało pod Wawelem w połowie 1944 r. około 40 tysięcy. Byli to pracownicy niemieckich urzędów, firm, także liczni hotelarze i restauratorzy.

Z konieczności dochodziło więc niejednokrotnie do wspólnego zamieszkiwania Niemców i Polaków.

Próba rekonstrukcji obrazu owej koegzystencji dostarcza zaskakujących obserwacji. Codzienne stosunki Niemców i rodowitych krakowian dzielących mieszkania układały się bardzo przyzwoicie. Wyłania się dość szczególny rys: swoiste rozdarcie urzędnika czy policjanta niemieckiego, wynikające ze sprzeczności pomiędzy rolą funkcjonariusza i współlokatora. Podczas gdy w pracy realizował on zadania wyznaczane przez władze, poza pracą postępował zgodnie z tym, czego oczekiwali od niego polscy współlokatorzy. Mieszkając razem z Niemcami, można więc było na przykład słuchać londyńskiego radia BBC, tworzyć po domach różnego rodzaju archiwa konspiracyjne bądź tajne biblioteki. Nierzadko pomagali oni nawet w przemycie czy obrocie kartkami żywnościowymi.

[…] W okresie stalinizmu planowano też przeprowadzenie zmian w architekturze i przestrzeni historycznej Krakowa. Nowe władze interesowały m.in. Błonia, które miały się zasadniczo zmienić. Warto przypomnieć, że już Hans Frank przewidywał likwidację Błoń, tego największego miejskiego pastwiska Europy. Chciał tam zbudować dzielnicę rządową, tak jak w Norymberdze, z potężnymi, monumentalnymi gmaszyskami wzorowanymi na architekturze Trzeciej Rzeszy. Natomiast po wojnie planowano w tym samym miejscu wznieść osiedle dla przodowników pracy. Okna ich domów miały być zwrócone w kierunku kominów kombinatu w Nowej Hucie. Ale ponieważ między kominami huty i Błoniami znajdują się kościoły Krakowa, to wieże ich miały być skrócone tak, by przodownicy spokojnie mogli podziwiać potęgę dymów kombinatu metalurgicznego.

Jeszcze jeden nie zrealizowany pomysł Hansa Franka to zburzenie Kazimierza i Dębnik, ponieważ chciał mieć wokół Wawelu monumentalne budowle. Nie spełniło się – wojnę przegrał. Pomysł polskich władz komunistycznych był taki, żeby zasłonić Wawel dwudziestoczteropiętrowymi wieżowcami. Planował to jeszcze I sekretarz KW PZPR Czesław Domagała pod koniec lat 60., lecz nie uzyskał dla tej nęcącej wizji zgody Biura Politycznego PZPR i osobiście Władysława Gomułki.

powrót na stronę główną » powrót do wyników wyszukiwania »